W dniu 18 kwietnia 2018 roku, po raz trzeci w tym miesiącu, gościliśmy na Wydziale Farmaceutycznym UMED-u w Łodzi. Czujemy się tam już prawie tak dobrze jak u siebie w domu!
Kosmetyki i mleko? Tak, oczywiście w wydaniu naukowym na UMED-dzie
Pierwszym punktem naszej wizyty był wykład „(Nie)bezpieczne kosmetyki” wygłoszony przez panią doktor Barbarę Frydrych z Zakładu Toksykologii. Pani doktor, prowadząc nas ścieżkami historii kosmetologii, opowiedziała nam o szkodliwych substancjach dodawanych do kosmetyków setki lat temu. Pozwólcie, że przytoczymy kilka ciekawostek... W starożytnym Egipcie, gdzie jasna karnacja była na wagę złota, Nefretete wybielała skórę bielą ołowianą, która była niczym innym jak bardzo toksycznym chlorkiem rtęci. W epoce renesansu i baroku zamożni ludzie uważali mycie za szkodliwe. Nacierali swoje miesiącami niemyte ciała pachnidłami, pudrami i innymi specyfikami, powodując uczulenia, podrażnienia skóry itd. Pani doktor poinstruowała nas także jak ze zrozumieniem czytać etykiety ze składem kosmetyków (system INCI). Dowiedzieliśmy się ponadto jakie substancje w kosmetykach są najbardziej alergizujące (np. parabeny); co sprawiło, że kosmetyki wege robią teraz taką furorę oraz dlaczego czarne chmury zbierają się ostatnio nad kosmetykami do opalania. A, i pamiętajcie, że wakacyjne tatuaże z CZARNEJ henny mogą powodować oparzenia chemiczne! Z niecierpliwością czekamy na kolejny wykład pani doktor.
Po raz kolejny mieliśmy także przyjemność spotkać się z paniami Magdaleną Grażul i Aleksandrą Karmańską z Zakładu Bromatologii na Wydziale Farmaceutycznym. Zajęcia laboratoryjne, które dla nas przygotowały znów sprawiły nam mnóstwo frajdy. Tym razem pochyliliśmy się nad mlekiem. Najpierw przeprowadzaliśmy badania na obecność enzymów - fosfatazy i peroksydazy. Po dodaniu odpowiednich odczynników do różnych rodzajów mleka probówki „eksplodowały” różem oraz wszelakimi odcieniami koloru niebieskiego. Kolejne zadanie polegało na zbadaniu skażenia bakteriologicznego mleka. Zgodnie z oczekiwaniami okazało się, że mleko kupowane w sklepach jest pod tym względem bezpieczne. Trzecim etapem było oznaczanie kwasowości mleka, która jest miarą jego świeżości. Miareczkowaliśmy próbki mleka roztworem wodorotlenku sodu w obecności fenoloftaleiny (ojej, ten chemiczny język...) Nasze mentorki były pod wrażeniem tego z jakim znawstwem i precyzją radzimy sobie z miareczkowaniem. Pani Elżbieta Dobińska - nasz nauczyciel chemii może być z nas dumna. W kolejnych etapach oznaczaliśmy gęstość mleka poprzez wykrywanie dodatku wody. Pomogło nam w tym bardzo zmyślne urządzenie o nazwie laktodensymetr. Ostatnie zadanie polegało na wykrywaniu neutralizacji mleka w próbie bromotymolowej. Tylko jedna smutna konkluzja towarzyszyła nam pod koniec zajęć laboratoryjnych - mleko prosto od krowy, pachnące naturą, z pianką oblepiającą buzię to już niestety„a thing of the past”.
Bardzo dziękujemy pani Aleksandrze i pani Magdalenie za poświęcony nam czas, życzliwość i cierpliwość. Ukłony kierujemy też w stronę pana profesora Bolesława Karwowskiego - kierownika Zakładu Bromatologii. Mamy nadzieję na jeszcze więcej „chemicznych” wrażeń w laboratorium Instytutu.